Rozdział 6
Spałam długo. Było mi bardzo wygodnie, wyspałam się. Obudziła mnie szarpiąca za ramię Vi. Spojrzałam na zegarek i promienie słońca wbijające się do wnętrza pokoju, doszłam do wniosku że przespałam dziewięć godzin. Już dawno nie zdążyła mi się aż tak długa drzemka.
- Mam nadzieje że masz dobry powód by mnie tak brutalnie budzić?! - Spytałam rozdrażniona przyjaciółkę, rozespanym głosem.
- Mam bardzo dobry powód! - Odpowiedziała Vi. - Frodo zaginął!
***
Z relacji Vi wynikało że wszyscy wstali na śniadanie poza mną i Wojtkiem "Frodo". Grupa wiedziała od Marka o wcześniejszych zdarzeniach. Uznali że potrzebuje snu. Ale nie pojawienie się chłopaka na wspólnym śniadaniu, w trakcie którego mieli wymyślić plan działania, było dziwne. Po mnie wpadła Vi, ale dała mi odpocząć.
Marek sprawdził pokój Froda, ale go tam nie zastał. Nie było go również w całym hotelu, co sprawdziliśmy bardzo dokładnie. Jego komórka nie odpowiadała. Wojtek zaginął. To stało się oczywiste.
- Jesteśmy tu krócej niż dobę - zaczął Roman - na pewno nikt jeszcze nie wie o naszym przyjeździe!
- Chłopak nie zna miasta, ale może jednak wyszedł się przejść, czy coś- spekulował Pawlo.
- Nie żartuj! - Przerwał mu Marek - dobrze wiesz że dzieciak jest odpowiedzialny! Nie wyszedłby z hotelu bez słowa!
- Tak żeś go dobrze znał Czarkowski, że jesteś tego pewien?! - Wydarł się Roman.
- Nie ma co się kłócić, ani wszczynać alarmu! - Zaproponowała spokojnie Vi- może się odezwie. Takie branie pod uwagę zaginięcia, po zaledwie kilku godzinach to chyba lekka przesada! - Starała się załagodzić atmosferę.
- Dobrze wiesz że w naszym przypadku z przesadą to nie ma nic wspólnego! - Weszłam jej w słowo. Rozumiałam jej dobre intencje, ale Frodo jak my wszyscy znał kodeks i na pewno powiadomił by nas że się gdzieś wybiera. Albo zostawił chociaż kartkę w recepcji.
Vi kiwnęła głową przyznając mi w ten sposób rację .
Nie mięliśmy punktu oparcia, nie wiedzieliśmy gdzie szukać jednego ze swoich. Pokój został pozostawiony w nienagannym stanie. Co prawda Frodo zostawił swój miecz i łuk (co było dziwne) ale nie było śladów szamotaniny, czy walki. Nie znaleźliśmy śladów czegokolwiek.
Wojtek jako łowca był wyszkolonym profesjonalistą. Zresztą jak my wszyscy. Byliśmy pewni że nie dałby się tak po prostu wywlec z pokoju nie broniąc się.
- Trzeba zadzwonić do szefa- zdecydował Marek.
***
Boss był wściekły (jak to on, jak zwykle nerwus) że daliśmy się tak łatwo podejść i to już pierwszego dnia.
Nie mógł uwierzyć że pozwoliliśmy zaginąć jednemu z drużyny. Nie znaliśmy się zbyt dobrze, może to miało wpływ na sytuację?
- Cóż za niekompetencja - krzyczał włączony na tryb głośnomówiący szef.
Chciało mi się śmiać. Nawet w tak trudnych dla nas kłopotach, zachowanie szefa, jego słownictwo, arogancja w głosie. To po prostu było śmieszne. Niezmienny, wredny, niski, kojarzył mi się z jednym z filmowych gremlinów. Śmiałabym się z tego, gdyby nie ta sytuacja.
- Powinniście wiedzieć że w przypadku pracy grupowej jeden odpowiada za drugiego - krzyczał dalej boss z głośnika.
- Nawet gdy się nie znacie! Na tym polega praca w grupie! - Odkrzyknął.
- Szefie...- zaczął spokojnym tonem Marek- po prostu wynajęliśmy osobne pokoje, kto mógłby przypuszczać że któreś z nas zniknie już pierwszej nocy. Sam szef musi przyznać że to nieprawdopodobne.
Reszta z nas milczała. Boss miał autorytet, mimo trudnego charakteru. Nawet ja czekałam na jego odpowiedź. Na to co nam każe.
- Czy macie pewność że chłopak po prostu nie uciekł?! - Kontynuował szef jakby nie słysząc słów podwładnego.
- Nie wieże że pan to mówi!- Nie wytrzymałam, oburzona tą spekulacją - Frodo nigdy nie był tchórzliwy! Mimo swojego młodego wieku znał się na rzeczy! - Stanęłam w obronie nieobecnego. Naprawde lubiłam tego chłopaka. W dziwny sposób darzyłam go niemal matczynymi uczuciami. Chociaż sama nie wiem czemu.
- Więc, macie jakiś pomysł gdzie jest? - Odparł boss z nutą pogardy, na moją odpowiedź.
Wtedy Vi na mnie spojrzała. W spojrzeniu tym dało się wyczytać wszystko. Troskę, i gnębiące ją przypuszczenia.
- Anika, gdzie jest ta wampirza dziupla którą znalazłaś? - Zapytała w końcu.
***
Od razu zrozumiałam do czego dąży Vi. Przeszył mnie zimny dreszcz.
- Szefie! - Rzekłam w głośnik - Vi może mieć rację! Mogli go tam zawlec.
Po tych słowach nastąpiła grobowa cisza. Zebrani patrzyli na nas z przerażeniem w oczach. Jakby nie mogli uwierzyć w taką możliwość. W to że ich czujność została aż tak uśpiona.
- Sprawdźcie to!- Rozkazał boss i się rozłączył.
Komentarze
Prześlij komentarz